Wczoraj wieczorem około godz. 22 w rurach zabulgotało i pozostałem z głową namydloną szamponem. A rano jeszcze około godziny szóstej w całym domu zapanowała susza, ani kropli wody. Do łazienki nie było po co wchodzić, chyba żeby zobaczyć w lustrze nieogolony pysk. Sprawdzam w necie - nic nie ma o braku wody. Więc przypomniałem sobie o jednym ze strategicznych punktów programu w ostatnich wyborach, kandydata na burmistrza Grzegorza Kubika: „Chcemy, by Rawicz wrócił do tradycji XIX-wiecznych”. Patrzcie ludzie, pomyślałem, burmistrz chyba ten punkt programu właśnie wdrożył. Jeszcze ze dwa dni bez wody i wystarczy odciąć prąd, aby Rawicz ekspresowo wrócił do XIX wieku.
Ja wolę, aby Rawicz jednak był w XXI wieku. Więc zły, bo musiałem obyć się bez porannej herbaty, pomyślałem, że może ktoś wkrótce nie tylko "strategicznie" obieca, ale przede wszystkim skutecznie przywróci Rawicz do XXI w.
Mam dość mydlenia oczu o „strategicznym rozwoju gminy w ostatnich latach”, opowieści o "ogromnych środkach w budżecie", a których faktycznie brakuje na podstawowe wydatki. W lipcu br., a więc w pełni kampanii wyborczej minie rok, jak Grzegorz Kubik cieszył się „z wdrażania stagnacji”. Minęły trzy lata głoszenia mitów o „ruszeniu stagnacji”. Teraz przed wybuchem kampanii widać popłoch w ekipie rządzącej, bo nagle eksplodowały przetargi na zadania, które przez trzy lata leniwie leżały w „zamrażarce” i czekały na koniec kadencji. Mimo tych enigmatycznych niebywałych środków w budżecie, którymi przechwala się w mediach G. Kubik, na realizację tych pomysłów w budżecie gminy brak funduszów i burmistrz jednak chce "strategicznie" zadłużyć gminę na dodatkowe kilkanaście milionów złotych. Ale o tym to już w mediach cicho sza.
Dla zabezpieczenia się przed ewentualnymi skutkami wdrażania całego programu wyborczego w ciągu ostatnich miesięcy urzędowania obecnej ekipy, biegnę do sklepu kupić baterie, świeczki, bańkę z rezerwową wodą i po instrukcję „Jak nie dać się nabrać na obiecanki cacanki w kampanii wyborczej”.